Regulacja emocji

... Brak komentarzy

Uczestniczyłam w niezwykle ciekawej konferencji Regulacja emocji – wehikuł zmiany w psychoterapii, zorganizowanej przez Naukowe Towarzystwo Psychoterapii Psychodynamicznej. Prezentowane treści miały dla mnie walor świeżości i oryginalności. Mimo tylu lat studiowania psychoterapii psychodynamicznej, ciągle odsłaniam jej nowe aspekty. Na konferencji miałam możliwość spotkać i usłyszeć światowej sławy psychoterapeutów psychodynamicznych, którzy zaprezentowali swój warsztat pracy i swój punkt widzenia na rolę regulacji emocji w psychoterapii.

Autentyczność w psychoterapii

Karen J. Maroda zwracała uwagę na znaczenie emocji w relacji terapeutycznej, nie tylko po stronie pacjenta, ale również terapeuty. Wg niej pacjentom zależy na tym, aby wzbudzić w terapeucie emocje, gdyż to daje im potwierdzenie istnienia więzi. Rzeczywiście, kiedy nie ma między osobami wymiany emocjonalnej, to pojawia się obojętność i brak połączenia.

Karen J. Maroda twierdzi, że psychoterapeuci nie są w stanie zupełnie wyeliminować ze swojej praktyki takich zachowań jak odreagowanie czy odsłonięcie. Nie warto na nie patrzeć jednowymiarowo, że są błędem w sztuce. Mogą być pomocne, kiedy dzieją się w odpowiednim czasie, gdy jest już zbudowany sojusz terapeutyczny i spotykają się z właściwą reakcją – są wspólnie omówione.

Na początku terapii psychoterapeuta powinien utrzymać swoje emocje, by zbudować relację, później ich ujawnienie może sprzyjać budowaniu więzi. Wg Karen J. Maroda terapeuta, który w trakcie sesji nie odczuwa lęku, nie pracuje. Spotkanie w gabinecie terapeutycznym jest jedyne w swoim rodzaju, ponieważ dotyka takich zakamarków duszy, które nie mogą wybrzmieć w zwyczajnych rozmowach z innymi i które poruszają dogłębnie (emocjonalnie).

Człowieczeństwo leczy

Wg Mary Target człowieczeństwo jest jednym z podstawowych narzędzi w gabinecie terapeutycznym i to właśnie ono wpływa na to, jaki obraz psychoterapeuty-osoby powstaje w umyśle pacjenta. Myślę, że to wymaga dużej wprawy w rzemiośle, aby zachowując neutralność i powściągliwość, zareagować zwyczajnie „po ludzku” na potrzeby pacjenta.

To jednak jest bardzo spójne. Zależy nam – jak podkreśla Mary Target – aby w gabinecie pacjent zachowywał się najbardziej swobodnie i naturalnie jak tylko może albo jak nigdy dotąd nie miał odwagi.  Dużo łatwiej wywoła to psychoterapeuta z ludzką twarzą niż ten z psychoanalitycznym wyrazem zadumania.

Pomocna obecność

Jon Frederickson podkreślał, że na początek trzeba zająć się lękiem, jeżeli tylko pojawi się w gabinecie psychoterapeutycznym. Ludzie boją się przeżywać uczucia. Wspólne przeżywanie uczuć jest lżejsze. Nadmierny lęk może wręcz „wypełnić” pacjenta, zalać jego umysł i uniemożliwić zapamiętanie tego, co się działo na sesji terapeutycznej. Często dopiero dobrze wyregulowany lęk może dopuścić do głosu inne emocje i umożliwić zaangażowaną i twórczą wymianę.

Pacjenci potrzebują pomocy w odróżnieniu siebie od objawów – np. oplatającego lęku lub umysłu schodzącego na manowce krytyki, zamartwiania się, wątpienia. Dzięki temu rozwija się ich podmiotowość, bo nie są sprowadzani tylko do objawów i rośnie poczucie sprawczości, kiedy wyraźnie widzą, co (w nich) uniemożliwia rozwój.

Oswoić lwa

Każda osoba obecna na sesji terapeutycznej (pacjent i psychoterapeuta) potrzebują odwagi, by wejść w paszczę lwa i spotkać się ze swoimi emocjami. Dzięki temu może obudzą lwa – siłę i moc drzemiącą w emocjach.